Po wyladowaniu w Delhi, przemieszczamy sie platnym shuttlem na terminal 3 i stamtad juz metrem na stacje kolejowa. Metro w Delhi, przynajmniej na lotniskowym odcinku jest CUDOWNE z cala pozytywna sila tego slowa. Najlepsze metro jakim w zyciu jechalismy-najnowsze,najczystsze, totalnie puste, szybkie, na ekranie wyswietlone wszystkie stacje, aktualne pozycja, komunikaty po angielskum zero ludzi- czy to na pewno Indie?;) Po takim rajskim przejezdzie musielismy szybko dojsc do siebie , gdy wysiedlismy na New Delhi train station. Pozycja lokcie w gore i ruszamy, posilek w sredniawej knajpce sieciowej i ruszamy na peron. Pociag stal juz podstawiony, miejsce zlokalizowalismy szybko tylko czekajac na odjazd musielismy sie zniesmaczyc iloscia i chamstwem zebrajacych ludzi.Twardo nie uczestniczymy w tym procesie, mimo,ze dochodzimy do wniosku,ze dosc znaczna grupa miejscowych woli wrzucic rupie czy dwie, jakby chciala jak najszybciej ich dalej odeslac, tylko czy faktycznie w ten sposob tylko tego nie wspieraja. Zupelnie inne jest tez spotkanie z dziecmi 'what is your name' hello', czy ogolnie ludzmi tu, ktorzy wydaja sie faktycznie szczesliwi z tak prozaicznych rzeczy jak krotka rozmowa z bialasem, w przeciwienstwie do rozczarowania, gdy slyszy sie 'one pen' (na szczescie tylko raz) czy tez this is my shop (takich jest wiekszosc;) Milo sie zawiodlam chyba tylko jeden raz:),ale o perfidnosci Hindusow w interesach za chwile. Wracajac do Agry- na miejsce przyjezdzmay juz kolo 21, wiec jest ciemno i chmara nagaiaczy juz na nas czeka, pre paid stanowisko zamkniete (strajk), nerwowo doczepia sie do nas parka medycznych Niemcow i tym sposobem pierwszy raz jedziemy w cztery osoby i cztery plecaki riksza- bylo wesolo. Hotel Taj Plaza z zewnatrz znow wyglada jak luksus bialasow, ale pokoj juz jest bardziej sredni, zarezerwowany wczesniej, wiec nie oczekujemy cudow, ostatecznie tez za 700 rupii zostajemy jeszcze jedna nocke, chociaz moze daloby sie jeszcze cos utargowac. Rano nie zrywamy sie skoro swit jak radzi wiekszosc przewodnikow,ale elegancko sie wysypiamy, jemy sniadanko na tarasie z widokiem na Taj Mahal, idziemy do kas na east gate, bez kolejki kupujemy bilet, bez kolejki wchodzimy tez do Tadka. Mini Taj Mahal widzielismy juz w Aurangabadzie, wiec moge sie skusisc na stwierdzenie,ze jak ktos planuje tylko poludnie to ten Mini Taj- w zupelnosci wystarczy,zeby wyobrazic sobie jak to smakuje. Ten oryginalny jedynie z zewnatrz robi imponujace wrazenie, wiec o rozczarowaniu tez nie moze byc mowy. Spedzamy tam spacerujac,podziwiajac, robiac zdjecia classico, wypoczywajac na laweczce moze 2h i kierujemy sie na Agra Fort. Tam wyposazam sie w audio guide i ruszamy,ale juz na poczatku zmienilam sobie przypadkiem trase (ups), wiec troche tam kluczymy,ale jest ciekawie.Robimy sie glodni, wiec biblia turystow kieruje nas do Vedic restaurant (sizzler pycha, moje veg kebab tylko ok) Tu powinnam wspomniec, ze na dwoch odcinkach poruszamy sie za symboliczne wrecz 20 rupii, jak sie okazuje pozniej-tylko dlatego,ze rikszarze czy tuktukowcy maja w nadzieji kolejne interesy. Pierwszy w prawdziwej rowerowej rikszy chcial nam zaoferowac dalsze przejazdzki (dla mnie ta jedna to byla katorga, mialam jedynie ochote wysiasc i sama tym pojechac), drudzy zapewne chcieli nas zaciagnac do sklepu,ale przypadkiem wzielismy ich na przeczekania raczac sie jeszcze przeogromnie slodkim deserze w Vedicu, podczas gdy zapewne znalezli inne ofiary. Najbardziej perfidne przed nami- rikszarz, ktory probuje nas zaciagnac do sklepu i po twardym albo jedziemy do celu albo wysiadamy oznajmia ok- to nie jedziemy,wiec wysiaamy, a zaraz potem dziadek ponad 70 lat z tekstami typu- rikszarze probuja tylko oszukac, ja musze zarobic, ja Was zawioze,prosze nie bierzcie mlodych - teksty po ktorym kazdy czlowiek stwierdzi,ze chce mu pomoc, w koncu jak oznajmia,ze jemu tez wlasiciel sklepu placi za kazda osobe poddajemy sie. Taktyka na litosc dziala-wejdziemy do sklepu, o szczycie peridnosci dowiadujemy sie, gdy po wyjsciu ze sklepu dziadek nie ma najmniejszego zamiaru nas nigdzie zawiezc. Teorie oklepane,ale dalismy sie zwiesc odruchowi pomocy, w takich miejsach jak ta-slynacych z miliona sposobow naciagania turystow nie powinno byc chyba miejsca na takie ludzkie odruchy;) Po tych przygodach zniesmaczeni udajemy sie na kosmiczny market w Agrze. Meksyk, zaleze do potegi milionowej, tony wszystkiego, po 15 min mam dosc. Jednak budynki tam naprawde robia wrazenie. Napawamy, wiec oczy , wracamy do siebie na noc, rano stwierdzamy, ze dajemy sobie spokoj z Fatehpur Sikri i jedziemy wczesniejszym pociagiem do Delhi. Nastepnego dnia okazuje sie tez,ze pociag second class moze byc naprawde ciekawa,ale po 3 tygodniach w Indiach calkiem znosna i szybka;)